Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 września 2012

Sobotnio...

Sobotnio snuję się po mieszkaniu, w piekarniku zawitała lazania a na mych paznokciach dosycha czekoladowy brąz. W planach miałam jeszcze ogarnięcie szaf, ale telewizor niestety zżarł mi pół dnia.
No cóż teraz już jestem udupiona bo paznokcie schną, wiadomo:)
Żeby życie składało się tylko z takich pierdół, żeby głowa była zajęta tylko takimi gównami.
Życzę tego wszystkim i sobie też. Wieczorem wybywam na miasto i będę się bawić. Dziś oficjalnie jestem zdrowa i tego się trzymam. Muszę wyciskać dobre dni jak cytrynę, na maksa, do końca.
Jeszcze parę dni pracy i wybywam z przyjaciółką nad morze. Wczasy zdrowotne, odchudzające, relaksacyjne. Wszystkiego po trochu. A przede wszystkim terapia dla mózgu, bardzo nam wszstkim potrzebna. Ściskam

wtorek, 25 września 2012

Ja i moja pieprzona obsesja...

Nie czuję sie ani starsza, ani mądrzejsza :) niestety. No cóż, to było do przewidzenia. Dopadła mnie jednak moja pieprzona, rakowa obsesja. Czuję coś, ciągle coś kurwa czuję. Raz ciśnie, raz zakuje. Jak podniose rękę to znowu coś poczuję, taki tępy ucisk, albo ukłucie albo swędzenie.
Miesiąc temu miałam badania i było ok. Lekarz powiedział, że wszczepione implanty to nic innego jak ciało obce, które może lekko pobolewać, uciskać, kłuć, sprawiać wrażenie takie, srakie i owakie. I że to wszystko jest jak najbardziej normalne. No to co ja na to? To sama co chwile macam, sprawdzam czy nic tam nie ma. teraz to mnie ten cycek pobolewa od tego uciskania mojego. A na darmo są tłumaczenia, że po mastektomii raczej w cycku nic sie nie pojawii, że prędzej ryzyko gdzie indziej ale nie w cycku. Obsesja została, boje sie własnych cycków. Jestem tym zmęczona. Czas na tak zwany samoopierdol, przywołanie sie do porządku i inne takie tam. jak mozna tracic czas na zamartwianie się. Słyszał ktoś o metodzie Silvy, wieczne myslenie o złych rzeczach, sciaga je na nas. A wiec dobrze by było zebym te mądrości umiała wprowadzic do zycia codziennego. oj dobrze by było...

piątek, 14 września 2012

Małe podsumowanko ;)

Idzie weekend, ma być ładnie więc dupa w troki. Przede mną dwie ważne imprezy. Dużo okazji do świętowania. I od poniedziałku wskakuję w nowy wymiar. Wymiar dorosły, rozważny i romantyczny.
Postaram się być mniej rozkapryszona, mniej wrażliwa, mniej wybuchowa, mniej oceniająca innych, mniej podirytowana, mniej leniwa, mniej rozpieszczona, mniej płaczliwa.
Będę łagodniejsza, bardziej kobieca, spokojna, pozytywna, bardziej dorosła, częściej się będę uśmiechać i starać się osiągnąć jak największą równowagę :)))
Przestanę również rozkminiać, ciągle myśleć, analizować, wspominać i zadręczać się tysiącem spraw.
Takie to są moje świąteczne postanowienia.
A gdyby tak jeszcze podsumować ostatnie dekady to powiem, że były szalone, czasem głupie, nieodpowiedzialne. Parę rzeczy bym pewnie znalazła, których się wstydzę, z kilku jestem dumna. Mam mnóstwo cudownych wspomnień, przyjaciół. Nawet Ci ludzie z kolonii, kiedy mieliśmy po 12 lat powodują u mnie łezkę wzruszenia w oku. Wszystko pamiętam, pamiętam doskonale. Tęsknię za tyloma rzeczami, zapachami, ludźmi. Wszystko co się wydarzyło ma dla mnie ogromną wartość. Dużo mi życie dało radości, uciechy. Nie można jednak pominąć, że również nieźle przypierdoliło mi w dupę.
Okej godzę się ze wszystkim:) muszę :)).
Mam tylko nadzieję, że ta następna dekada będzie dla mnie dobra, łagodna i pozwoli mi spełnić wszystkie moje wyżej opisane postanowienia, oby ;) Trzymajcie kciuki ;)))))
Chciałabym również pogodzić się z życiem, bo jeszcze trochę mamy ze sobą na pieńku;)
A co przyniesie los? Zobaczymy...

Buziaki

środa, 12 września 2012

Weny brak...

No czyli potwierdziłyście moje obawy, dopada mnie jesienna deprecha czy jakoś tam :)
Nic mi się  nie chce, pisać mi się nie chce, ruszać, śmiać inne ceregiele. Spała bym, jadła ;p i oglądała seriale. Bleeeeee!!! Okej w weekend miałam oderwanie od marazmu. Boże jak się wybawiłam, wytańczyłam i pochlałam. Aczkolwiek skutki tego ostatniego czuję do dziś, no może do wczoraj:)))
Potrzebuję jeszcze kilku dni, kopa w dupę i wracam do świata. Lecę na basen, wpieprzam marchewki i przestaję narzekać. Jeszcze tylko kilka dni:)))

sobota, 8 września 2012

Szaro buro w sercu mam...

Oj jakiś ten tydzień niedobry, męczący. Pracowałam i pracowałam. W między czasie żarłam jak świnia. Ćwiczyłam w myślach, nie miałam czasu z małżem pogadać. Nie było w serduchu energii, radości.
Z tyłu łba czai się jakby smutek, nie wiem tylko co go powoduje. Jakby czekał w gotowości kiedy wyleźć i mnie dobić.
W ten weekend świętujemy ślub przyjaciół, będzie głośno, pijano i tańcząco. I obiecuję sobie, że na tej fali imprezy postaram się wkroczyć w następny tydzień i wytrwać we wszystkich swoich postanowieniach, nie podpalać również. Dam rade, dam rade. Potrzebuję tylko trochę motywacji, siły i pozytywnej energii, żeby wybić tego smutasa, hen daleko. Może to jakaś jesienna deprecha się zaczyna, przesilenie.
Czy jest coś takiego jak jesienne przesilenie? Wiosenne to wiem.

poniedziałek, 3 września 2012

Praca, praca, praca

O rzesz !!! Nie wyrabiam, dużo się dzieje w robocie, dużo samej roboty w robocie.
Ale spokojnie bez stresu, na luzie. Po prostu najbliższe dwa tygodnie będą niestety obfitować w długie godziny za biurkiem i wieczorne służbowe kolacyjki. Niekoniecznie tak przeze mnie uwielbiane, co po prostu konieczne. A to oznacza, że w domu będę gościem i zagrożona będzie moja dieta:)
Trza się trzymać bardzo, bardzo mocno. Lecę...