Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 kwietnia 2012

Gra...

Coś się popieprzyło i całe wczorajsze pisanie poszło na marne. No nic. Melduję, że jestem zdrowa, zdrowa, zdrowa!!!
Cieszę się, stres był jakby mniejszy, nie czułam się tam źle, nie drażnił mnie zapach, nie chciało mi się rzygać. 
Tylko łzy mi wisiały na rzęsach, takie ogromne, ciężkie, wielkie jak ocean. Bo wlazłam na oddział i poczułam się jakby wróciły odległe wspomnienia z przed 100 lat. 
- Panie w chustkach, perukach, bez chustek
- Obok zasmuceni mężowie, trzymający za rękę
- Wielka łagodność w oczach, jakby nikt nie chciał zostawić po sobie złości, bo nie wiadomo który dzień będzie ostatni

Poczułam ten lęk, smutek i to całe zamieszanie, które wtedy się dookoła człowieka odbywa. Poczułam jak wiele już czasu upłynęło. Może się trochę w ten sposób dystansuje?

W każdym razie jak te wielkie grochy już się przestały na tych rzęsach trzymać, potoczyły się jak tsunami po polikach. Wtedy przyszedł z pomocą małż. Wytarł grochy i powiedział z miłością żem durna:)))
I ma racje durna jestem, ryczka:))) Tylko bym ryczała i ryczała:)
Ale dziś się cieszę. Wszystkich Was całuję i życzę spokojnych Świąt:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz