Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 lutego 2012

Grupa wsparcia


Dobrze pisze Kowalska, że jesteście moją grupą wsparcia, dzięki:)
Wszyscy właściwie dobrze i mądrze piszą i bardzo to dla mnie ważne, szczególnie w gorszych chwilach, takich jak wczoraj.
Wczoraj bolało mnie wszystko. 
Bolała mnie moja choroba.
Bolała mnie moja wściekłość na świat.
Bolał mnie mój związek.
Bolała mnie niesprawiedliwość.
Bolała mnie niepewna przyszłość, nadzieje, marzenia, które mogą się nie spełnić.
Cały dzień łaziłam z zaciśniętym żołądkiem, raz wściekła jak osa, a za chwilę obojętna.
Zawory puściły w czasie wieczornego mycia zębów. Łzy poleciały ciurem. Jeszcze chwila i umarłabym od ilości pasty wciągniętej szlochem do płuc. No i przeszło, wyryczałam, wyszlochałam, wyżaliłam się życiu.
A żal do życia mam przeogromny:) niestety:(
Ach te baby...

sobota, 25 lutego 2012

Nasz czas...

 Ależ to był tydzień. Siedziałam w pracy po 12 godzin, spałam po 5. 
No to dziś już się wszyscy domyślają, spałam, spałam i spałam. Wystrojona jestem nadal w strój do spania, a małż parzy kolejną kawkę. Zamierzam nic nie robić cały dzień.
Życie mogłoby być tak przyjemne i beztroskie? 
Niestety w moim nie ma dnia bez myśli o raku. 
Jezu jak mnie to wku....wia, jak ja nienawidzę tych myśli, tego strachu i tej zasranej niepewności. I mimo tego strachu nie robię wyjątkowych rzeczy, nie przytulam się do brzóz, nie czytam wierszy, więc do tego mam poczucie, że tego danego mi czasu nie wykorzystuję w żaden nadzwyczajny sposób. Wściekam się o byle gówno, rozkminiam sprawy nieistotne. I tak jakby nie pamiętam o tym, że najważniejsze to być zdrowym. Czy wszyscy tak mają nie wiem. Macie tak?
Wykorzystujecie czas na piękne rzeczy, czy żyjecie jak dawniej?

niedziela, 19 lutego 2012

Powrót do rzeczywistośći...

Wróciłam cała i zdrowa, szczęśliwa i wypoczęta, wybawiona i wyśmigana na narciochach:)))
Było cudnie, śnieżnie, słonecznie.
Uśmiałam się z przyjaciółmi, napodziwiałam górami. Tylko książki nie udało mi się otworzyć, za dużo gwaru i śmiechu z tą moją bandą:)))
Ale nadrobię lekturę w domowych pieleszach:)
W albumie 1 wrzuciłam kilka zdjęć:)
Cieszę się bardzo z naszych sławnych blogerów, wszystkim serdecznie gratuluję wygranych i wyróżnień:)
Pies jako tako, jakby lepiej. Cieszę się, że sobie spokojnie przeżywa swoją starość. Oby jak najdłużej. Zapomniałam o dwóch rocznicach. W styczniu minął rok od wystartowania z blogiem, a w walentynki minął rok od ostatniej chemii. Takie to oto rocznice.
Wracam do rzeczywistości, do pracy, do diety:) bezkarnie porzuconej dla wyjazdowego piwka i białego pieczywka:)...  

czwartek, 9 lutego 2012

Przygotowania do wyjazdu...

Piszę, jestem. Zabiegana, zalatana wciąż:) Ale ale zaraz za chwilę znowu znikam. Kierunek Alpy. Cel narty, kupa śmiechu i dobrej zabawy. Ale póki to nastąpi trzeba załatwić ostrzenie nart, pranie, prasowanie, leki dla psa, ubezpieczenie, zakupy.....itd, itd.
Mam nadzieję, że Bóg mi to w pięknym słoneczku i śniegu wynagrodzi.
Niestety internetu tam nie będzie, więc zamilknę:(
Jeszcze mam pytanko bo mi w wątpliwość poddała pewna cudna osóbka. Czy są jakieś przeciwwskazania do farbowania włosów w moim przypadku. Nie chodzi mi o to, że farba mi może je zniszczyć, tylko chodzi mi o względy zdrowotne. Czy coś się może stać, wrócić nie daj boże????
Piszcie jak wiecie, bo ja farbuję, a teraz już nie wiem.
Może jeszcze uda mi się skrobnąć przed wyjazdem, może.
A jak nie to buziaki i do poczytania.


sobota, 4 lutego 2012

Sobotnio...

Kawa wypita, szarlotka dogorywa w piekarniku. Będę się snuć cały dzień, nie robić nic. Tak mi się właśnie chce, wielkie nic:)
Mózg musi trochę odpocząć, trzeba wyluzować. Moim największym problemem jest, że ciągle myślę. Mój łeb non stop analizuje, układa listy: apteka, weterynarz, rachunki, remonty itd.
Na głowie mam raczej tyle co przeciętny człowiek, a rozkminiam godzinami.
To często powoduje, że zamiast spać w nocy to przewalam się jak wściekła bo mózg nie chce przestać myśleć o sprawach z wieczora. 
I cała noc do bani. Trzeba się zacząć szanować. No więc dzisiaj kawunia, piżamka i snucie:)

środa, 1 lutego 2012

Pięknie, smutny dzień...

W ten mroźny, słoneczny dzień pochowaliśmy ojca naszej przyjaciółki. Smutek wielki, chociaż człowiek nieznany. Smutek z powodu widoku zdruzgotanej córki. Serce się krajało, bardzo cierpiała. 
Dzień jednak był piękny. Myślę, że niejedna osoba chciałaby być pochowana w takim dniu. Przed śmiercią nie uciekniemy, więc niech nam chociaż pogoda dopisze. 
A w domu chmury, grzmi i buczy. Tak mnie ten mój małż wk....
Co za facet z niego. Idzie o sprawy remontowo - budowlane. Raz się angażuje, raz nie. Wystarczy, że jest trochę zmęczony i już olewa temat, zachowując się przy tym jak dzieciak.
A spróbujcie z nim wtedy porozmawiać, nie trafia nic, argumenty są poniżej pasa, kora mózgowa zanika. Boże! Wołam Boże! 
Czy wasi lubi też tak mają, że zaraz po pracy muszą usiąść, odpocząć, pomyśleć, zjeść. Potem ewentualnie mogą coś zrobić.
Dlaczego my potrafimy po pracy skoczyć na aerobik, potem zakupy, wpaść do domu zrobić 5 rzeczy i dopiero zasiąść.
Czy gdybym ja wiedziała jakie z nich często dzieciaki, jacy wiecznie zmęczeni i fochliwi wbrew pozorom, to czy ja bym się hetero urodziła?:)
Kocham skurczybyka, więc pewnie tak, ale lekko nie będzie:)))...
Dziś solidarnie łączę się w bólach ze wszystkimi co mają chłopa w każdej postaci, no może nie z tymi od kochanków:), te są pewnie zajęte przyjemniejszymi sprawami:))))