Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 21 listopada 2013

jest ok...

Wyniki są okej, a to oznacza spokojne święta. Ufff czy kiedyś przestanę się bać?
Czy kiedyś uwierzę, że mam szczęście?
Ostatnio zauważyłm u siebie wzmożoną skłonność do smutku i zadręczania sie z powodu bzdur.
Dodatkowo nie potrafię się cieszyć z drobnostek. To jakaś walka hormonalna w moim organizmie tak mi robi i zaraz przejdzie, a jak nie to ja już się o to postaram :)))

A więc święta spokojne, które wyprawiam u siebie, o jacie, ale się muszę postarać :)))
Przydałaby mi się Alex :)
Oczywiście nie wszystko robię sama, moja ukochana Babcia wesprze mnie w pierogach, zresztą nigdy nie przebiłabym jej cudowności.

Małż zrobi barszcz i karpia, ja wszystkie ciasta, susz, kapustę z grochem.
Kupiłam już przecudne ozdoby świąteczne, nie mogę doczekać się choinki, kolęd. Ach, ach, ach

Mam plan żeby te święta były superaste.
Czy ma ktoś do sprzedania jakiś super patent na ozdobę, smakołyk, cokolwiek?
Bez czego nie wyobrażacie sobie świąt?

piątek, 15 listopada 2013

jestem...uf

Jestem i przepraszam wszystkich, którzy choć przez moment zaniepokoili się blogową ciszą oraz tych co zwyczajnie chcieli poczytać a tu nie było nic.
Otóż od dwóch miesięcy żyłam bez internetu, w środku budowlaej burzy, śpiąc na kartonach.
Próbowałam napisać coś przez komórkę ale hasło było nie takie itd.

Wracając do remontów, właściwie na spanie było mało czasu bo głównie czas spędzałam na drabinie o dziwo w japonkach :) tak mi było najwygodniej.
Do perfekcji opanowałam sztukę odcinania ścian od sufitu. Potem to co mi nakapało zdzierałam z gołego betonu, roniąc łzy nad moimi paznokciami :)

Ale jest juz w końcu go mamy, nasz ukochany malutki domek. Teraz sobie go dopieszczam, zamykając oczy gdy widzę jakąś niedoróbkę i tłumacząc sobie, że to nie jest najważniejsze.

O duzo mogłabym powiedzieć o naszych robotnikach, a właściwie o panach na których ja trafiłam.
Ogólnie bardzo mili, pomocni ludzie, ale nie śpieszy im sie w ogóle.
Jest to dosyć dziwne biorąc pod uwagę, że pracują jakby na akord.
Biorą kasę za robotę, nie za godziny. Pierwsze miejsce zajął Pan X, który na położenie 2, 3 kafli potrzebował dnia. I tak każdego dnia dochodziły 2, 3 kafle itd itd.
Przełknęłabym to tempo, gdyby nie ilość urąbanych i źle przyciętych kafli, a wiecie jaki pan miał na to sposób? Nakładał w tych miejscach silikon w kolorze kafli, jak pięciolatek który coś nabroił.

Drugie miejsce zajął Pan Y, który taczką nawoził do ogródka ziemie. Przychodził, wysypywał taczkę ziemi i rozglądał sie dookoła takim niewidzącym, rozmarzonym wzrokiem. Myslałam, że nam może ogródek planuje bo tak to wyglądało. Jednak po 5 minutach wracał po następna taczkę.

Zastanawialiśmy sie również czy jechać na wakacje bo przecież roboty, mnóstwo decyzji do podjęcia.
Jakież było nasze zdziwienie gdy po powrocie sytuacja nie uległa zmianie, bo Panu Z robota jakoś nie szła :)))

Itd, itd książke by tu pisać. No cóż nie stać cię na super fachowca to się męcz i użeraj :)
No i ogólnie tak wyglądało ostatnich kilka miesięcy. Nie rozwiedliśmy się a to podobno przy remontach i dekoracji wnętrz już duży sukces :)))

O innych sprawach nie chcę myśleć jakoś się od nich odcięłm ale jak wiadomo tak sie nie da.
Wrześniowe badania okej, a w poniedziałek kolejna kontrola. Nie myślimy. Całujemy :)))

środa, 7 sierpnia 2013

Gorąco...

Gorąco jak cholera i nie trzeba o tym pisać bo wszyscy już wiedzą, czują, mają dość :)
W związku z tym:
- nic mi się nie chce
- o dziwo więcej żre
- w związku z powyższym nie chudnę
- czego konsekwencją jest 3kg do przodu

A potem to już leci, wściekła na siebie, że tak sie staram i walczę a potem zaprzepaszczam.
Czuję się jak opasła świnka, nie chcę mnie się zbytnio starać itd.

W związku z tym dzisiaj nastąpiła pełna mobilizacja i zakupiłam karnety basenowo, aerobikowe do tego przeproszę się z kijami, a pokłócę z lodówką.
Mój plan: zgubię szybko tą trójeczkę i pocisne jeszcze troszkę, wkręcę się na nowo żeby znowu byc z siebie dumna.
Powoli przymieżam sie również do badań kontrolnych, planuję je w drugiej połowie sierpnia.
Boję się jak zawsze, a jednak za każdym razem inaczej.
Czasami nawet myślę, że już jestem zdrowa, a potem karcę się za ten optymizm i tak w kółko, kółeczko.

Chłodów wam życzę, zimy, zamieci, przymrozków :)))

środa, 31 lipca 2013

Było...minęło :(

No cóż w sumie dzięki temu, że wakacje są takie fajne to tak się na nie czeka i cieszy się z nich jak dziecko.
No i właśnie dlatego, że są takie fajne, to tak szybko mijają :((
Było cudnie, bosko, fajowo. Wybyczyłam się.
Oczywiście w między czasie miałam coś pod pachą, ostatnie pare dni znowu czułam coś w cycku.
A więc pełnego odpoczynku psychicznego nie dało rady zaznać, zaczynam sie do tego przyzwyczajać.
Te wakacje to była również walka o moje małżeństwo,która ciągle trwa.
Wierzę w wygraną, narazie chcemy walczyć razem. A po tylu latach czasami walczyć trzeba.
Nie wszystko jest takie kolorowe i łatwe jak kiedyś.
Nie ukrywam jednak, że kosztuje mnie to trochę stresu, a że z natury nie dam po sobie poznać i wykazuję się nadzwyczajną siłą i zadartym łbem, tom zmęczona jestem podwójnie :)
Ech te chłopy :))))
Czy wy również musicie pracować nad swoim związkiem, czy wolicie żyć obok siebie?

wtorek, 9 lipca 2013

Uciekam:)

Jestem wykończona. Remonty, praca, remonty, obi, castorama, obi itd
Końca nie widać.
Czasu pisać nie mam, bo i mam poczucie że nie ma o czym.
Siły już nie mam myśleć o raku, bać się.
Dla ciekawych ostatnio wymyśliłam sobie raka kolana, raka pachy, plecy też gdzieś tam były.
Jedna wielka schiza, a żyć jakoś z tym trzeba.
Po cichu czytam was wszystkich, czasem ryczę a czasem kibicuję, jeszcze innym razem sie nie zgadzam.
Ale zawsze ciepło myślę.
Jutro uciekam sie wakacjować, zostawiam za sobą wszystkie problemy.
Niech się dzieje co chce :)))))

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Melduję...

Melduję, iż badania kontrolne przeszłam pomyślnie. Markery, usg brzucha okej.
Kamień z serca.
Siedząc dziś w poczekalni zauważyłam, że nie chce mi się już tam rzygać jak tylko wchodzę.
Rzygać dosłownie, ten zapach kojarzył mi się z chemią i długo potem nie mogłam się tego pozbyć.
Dzisiaj zapachu nie czułam, odruchów wymiotnych brak.
Śmieszne jest to, że nie rzygałam po chemii ale na myśl o niej. Pamiętam jak czerwony płyn spływał w przeźroczystej rurce a ja walczyałam ze swoim żołądkiem żeby nie narobić katastrofy.
W momencie wyjścia ze szpitala wszystko mijało.
Dziwne, bo wiele osób ten płyn traktuje jak zbawienie. No nic.

Druga sprawa, która mnie męczyła od dawna, choć dla niektórych może się wydać banalna. Czasem w pracy czy w momentach kiedy jestem przez kogoś ostro potraktowana, zastanawiam się po co byłam taka twarda. Czemu nie polazłam na roczne l4, czemu nie pozwoliłam innym mnie żałować, dogadzać. Czemu ukrywałam w pracy chorobę i zapieprzałam jak inni. Czasami dopada mnie taki żal, gorycz.
No i dziasiaj ktoś zapytał mnie czy się stresuję, drżąc ze strachu odpowiedziałam, że NIE.
Nagle łzy mi naszły do oczu i góla w gardle. W końcu zakumałam, że ta moc, która wtedy we mnie była, ten mur którym sie obudowałam... to wszystko chroniło mnie przed kompletną rozsypką.
Musiałam tak postępować, taka być (wredna, drąca się, opryskliwa - wiedzą to najbliżsi) bo to była moja tarcza ochronna. Gdybym wtedy przyznała się dalszym znajomym w pracy, byłoby pocieszanie, a ja mogłabym tego nie znieść, rozczuliłabym się.
Gdybym dzisiaj odpowiedziała TAK, BOJĘ SIĘ to te grochy cisnące się do mych oczu zalały by pół korytarza. Ta maska, daje mi siłę. Dziwne...

niedziela, 9 czerwca 2013

Pisać czy nie...

Ech jak ten czas leci, ostatni wpis miesiąc temu. Nawet nie wiem kiedy to zleciało.
Tyle teraz się dzieje, remonty zawładnęły naszym życiem. Właściwie moglibyśmy spać w którymś z tych budowlanych supermarketów.
Mam nadzieję, że to zaowocuje ślicznymi wnętrzami, z charakterem :)
A poza remontem praca. Jestem naprawdę wykończona.
I jakoś to wszystko odciąga mnie od pisania. Nie czuję, że mogłabym napisać coś mądrego.
Moją głowę zaprzątają ceny kafli, średnica rurki. Trochę to błache jak na bloga rakowo - miłosnego :)

No cóż brak natchnienia mnie dopadł i już. Ale będę się starć. U mnie dzisiaj słońce, w końcu słońce, a u was?
Chyba po załatwieniu kupna zlewu polecem się poopalać na łąki i może zeżrę lody?
O! mój plan na niedzielę :))) LODY!!!

niedziela, 12 maja 2013

Jestem

Jestem, jestem. Zarobiona, zestresowana.
Ciągle latam, załatwiam sprawy i powoli mam dość. W weekendy to bym tylko spała a właśnie to jest czas na załatwienie kolejnych spraw związanych np. z remontem.
A propo czy kuchenka indukcyjna faktycznie szkodzi, czy boimy się jej bo nie znamy? Tak jak kiedyś baliśmy się telefonów, a dziś każdy nawija przez nie godzinami.
Co sądzicie bo lada dzień czeka mnie zakup:)

Do tego wszystkiego nadal walcze z grubą dupą :) moją oczywizda.
No właśnie Rybeńka, Ostra i cała reszta, miałyście się meldować, która jako pierwsza zrzuci 5 kg :)))
Mi jeszcze trochę brakuje.

No i nie myślcie, że was nie czytam. Czytam, czytam, czasem płaczę, czasem się śmieję.
Z tyłu, za winklem ale jestem :)))

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wiosna...

Cudnie robi się za oknem. Po tak cholernie długiej zimie ta wiosna wydaje się naprawdę wyjątkowa.
Snuję się po domu, w garze dogorywa zupa brokułowa. To moja pokuta za nocne wpieprzenie naleśnika z lodówki :)
Czekam z utęsknieniem na majówkę, planujemy kilka dni w gronie przyjaciół, grile, winko, na spokojnie.
Mam plan aby w trakcie tej majóweczki biegać codziennie po lesie.
Wiem, że nie będzie to łatwe ale... dam radę, zrobię, nie odpuszczę.
Jeszcze jedno wiosenne postanowienie-przestać się tak wkurzać, czepiać, irytować.
Czasami jestem po prostu straszna, wredna taka i wiecznie niezadowolona.
To nie pierwsze takie postanowienie z mojej strony ale cóż trzeba próbować. Żal mam do siebie, że nie umiem docenić, odpuścić. Taki już mój charakter. Nie bez powodu o tym piszę. Zżerają mnie wyrzuty sumienia bo wczoraj miałam baaarrrdzzzoooo zły dzień a moją ofiarą stał się mój M. Niestety.
No to dziś się kajam. A te baby :))

środa, 17 kwietnia 2013

Na głodzie :))

Dzisiaj nierakowo a dietetycznie.
Chwilowo odpoczywam od trudnych spraw i zaprzątam łeb bzdurami.
A więc wszystkie co się zapisały na akcję -5 meldować.
Co robicie, jakieś dobre rady?
Ja mam -2 (na początku szybko leci). Trzymam się i nie przekraczam 1200kcal.
Mam uczucie, że z tymi wspomagaczami chyba mi trochę łatwiej. Nie wykluczam również zjawiska placebo.
Mniejsza z tym, ważne że jest łatwiej.

A wy jak?

wtorek, 9 kwietnia 2013

No to ciśniemy

A więc kochane odchudzamy się.
Zakupiłam właśnie jogurciki naturalne i mnóstwo suszonych owoców, otręby owsiane, błonnik i reklamowane tabletki na odchudzanie.
Pytałam Panią w aptece mówi, że bezpieczne i że działają tzn. trochę mniej chce się żreć i mniej się wchłania tłuszczu.

A więc moja kolacja była następująca: jogurt naturalny 150g, 1 morela suszona, 2 suszone śliwki, łyżka rodzynek i 2 łyżki otrębów owsianych. Łącznie 200kcal. Na kolację w sam raz :)))

Zmotywowałam się na maxa. Dam radę, dam radę. Mój plan to kolejne -15kg do końca września.
A plan krótkoterminowy to -4 do majówki :)))

Buuuziaczki

sobota, 6 kwietnia 2013

Sportowo

Po prawie miesięcznej rozpuście biorę się w garść. Dziś o 7 zaliczyłam basen, kupiłam nowy karnet.
Na śniadanie pomidorki. Muszę, muszę, chcę :)
Mam plan żeby za rok o tej porze mieć wagę idealną.
Potrzebuję jeszcze 20 kilo i kupię wymarzone bikini ;), no może ładny jednoczęściowy strój.

Och już się nie mogę doczekać. Całe życie byłam gruba, przez chorobę coraz grubsza, przez chemię monstrualna. Dam radę :))))))

A oprócz tego to sobotę dzisiaj mamy, tak zwane luzy, dobry obiadek, spacerek, spanie :)))
Miłego więc weekendu.
Czy ktoś odchudza się ze mną? Zapraszam :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Przepraszam...

Że mnie tak długo nie było, że nie odpisywałam, że nie pisałam co u mnie.

Jestem po badaniach kontrolnych i wszystko okej. Czas leci tak szybko, już dwa lata minęły od zakończenia leczenia. Pamiętam ostatnią chemię wciągnęłam w walentynki.
2 lata badań kontrolnych za mną, widzę u siebie małą poprawę jeżeli chodzi o spokój duszy, jednak nadal tego dnia rano czuję się okropnie.
Jakbym musiała zrobić coś czego tak bardzo nie chcę, tak bardzo się boję.
Ile jeszcze tak się będę bać, czy kiedyś ten strach minie całkowicie. Boję się cieszyć.

Ale chociaż święta były spokojne i w dobrym nastroju z nietypową wojna na śnieżki.
A co u was, wiem ile przeczytam, szybko przy kawie w pracy. Lekko nielegalnie ;))

wtorek, 19 marca 2013

Nic.

Nie mam coś weny do pisania. Nic się szczególnego nie dzieje, badania za 1,5 tygodnia.
Myślę sobie na ile żyję jak chcę a na ile jak chcą inni?
Na ile stawiam na swoim a na ile godzę się na cudze?

Uśmiecham się, bo on się uśmiecha. Czuję się szczęśliwa bo nauczyłam się jego szczęścia.
Godzę się przez zapomnienie.
Zapomnienie daje mi szczęście.
Zbieram siły żeby się przeciwstawić, zawalczyć o szczęście prawdziwe.

O i takie tu roztkliwianki nad sobą, wyborami, codziennością. THE END

poniedziałek, 11 marca 2013

Jestem

Wróciłam...wypoczęta, opalona, szczęśliwa, choć grubsza dwa kilo ;)
Chcę jeszcze, jeszcze. Nie chcę do pracy, nie chcę badań kontrolnych, które znowu należy wykonać :(
Ale wiem, że muszę.
Wiem, że nic nie trwa wiecznie.
Wiem, że mam ogromne szczęście.
Trza być dzielnym, dorosłym, lecę...

piątek, 1 marca 2013

Głupi człowiek

No i poćwiczyłam, a plecy mnie bolą teraz... Ależ człowiek słaby, pewne partie mięśni to chyba mi sie w ogóle nie wykształciły.
Pijąc poranną kawkę myślę jak bardzo chciałabym żebyśmy wszyscy byli, były zdrowe. Żyły sobie spokojnie, nawet biednie, bez luksusów ale w spokoju. Marzę o życiu gdzie problemem jest niewyrośnięte ciasto. Marzę o wewnętrznej przemianie, żebym zmądrzała. Czy wy wiecie, że ja po tym wszystkim jestem w stanie rozkminiac przez godzinę czy na planach elektrycznych ustalić włączniki na tej, czy na tej ścianie. Wściekam się przy tym, wszystko traktuję tak strasznie serio, zbyt serio.
Przecież po tym wszystkim powinnam mieć w nosie głupie włączniki i wykorzystać tą godzinę na spacer, książkę. Mam do siebie o to żal.
Boję się, że jeżeli zło wróci (tfu tfu, puk, puk, puk) to będę miała świadomość, że marnowałam swój czas.
A czy wy ? a wy jak? czy żyjecie jak dawniej, czy po nowemu?

Chyba już o tym pisałam i dalej nic się we mnie nie zmieniło. Ale jutro wybywam na tydzień w góry, postaram się tam zdystansować, zmądrzeć. Niestety nie będzie tam internetu. ściskam

środa, 20 lutego 2013

Spinam dupę i ćwiczę

A więc dziś o dietach.
A więc cały dzień jem zdrowo, mało ale często, warzywka itp, po południu ćwiczę, a w nocy....
W nocy potrafię wstać i zeżreć kanapkę i batonika albo musli. Ja pier.... jaka jestem wtedy na siebie wściekła.
Dieta numer dwa, trzymam się cały tydzień, waga spada, a w weekend idę na imprezę, a tam alkohol, świństwa, a na drugi dzień ssanie i waga wraca.
Tak oto wygląda moja dieta od miesiąca. I przełamać się nie mogę.
No więc dziś kolejny zdrowy dzień, godzina basenu (Dorothea ;)) a przede mną noc.....zobaczymy:)

Muszę się wziąć, mam jeszcze w zapasie 15 kg, oddam za darmo, przesyłka gratis:)

Taki to oto wpis, nie rakowy, babski, codzienny.
Specialne buziaki dla Edyty, że się odezwała ;***

poniedziałek, 18 lutego 2013

Pytanko...

Dziewczynki moje kochane powiedzcie czemu lekarz kategorycznie zabronił mi zajśc w ciąże przez 3 lata od ostatniej chemii? Czy któraś wie?
Zakazał i już. Myślałam wtedy, że nie chcę mieć dzieci bo nie chcę ich osierocić więc nie zadawałam dodatkowych pytań. Teraz minęły dwa lata od ostatniej chemii i myślę, że czas leci, więc może nie ma na co czekać. Ktoś coś wie?
I pytanko jeszcze jedno: Edytko moja współokatorko z sali, czy wszystko u ciebie okej? wyniki? w życiu? odezwij się bom ciekawa:)))

sobota, 16 lutego 2013

Leniwie

Snuję się sobotnio po domu. Nie mam ostatnio siły na pląsy, ćwiczenia.
Myślę wtedy o Dorothey, która pisała że ćwiczy, łazi, skacze, czerpie z życia.
No i w związku z tym staram się zmotywować. Narazie wygrywa jeszcze tv ale liczę na zmiany:)
Może to ta pogoda, za oknem mgła, nic nie widać, nic się nie chce.

Wezmę się więc za sprzątanko, może sekret tkwi w tym, że potrzebuję wyrzucić trochę rzeczy, oczyścić teren. Działam...

środa, 13 lutego 2013

Jestem.

Przepraszam za ciszę. Chamka ze mnie i tyle. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że:

- nóg nie czuję
- głowa po weekendzie bolała
- ramoneske skórzaną piekną zakupiłam
- w pracy latałam jak oszalała
- przyjaciół odwiedziłam w końcu niektórych
- i jeszcze apaszke zakupiłam :)

I nie mam już kasy i muszę zaciskać pasa.
A czy was ponoszą czasem zakupy? Czy wy też czasami kupujecie tą samą bluzkę w dwóch kolorach??? :)

czwartek, 31 stycznia 2013

Przytulamy się:)

Dzisiaj obiło mi się o uszy, ze mamy dzień przytulania. Tulę więc Was z całych sił, dziękując za wsparcie i obecność i czasami potrzebny mi opieprz.
Właśnie zauważyłam, że parę dni temu minęły dwa lata jak piszę te swoje wypociny.
2 lata jak poznałam Ksenuchę moją ukochaną-gdyby nie ona...ach:), potem Dorothe, Alex, Rybeńke, Zofijane, Ostrą oczywizda, Gagę, Amri i całą resztę przecudownych, kochanych babek.
To dzięki wam jest mi łatwiej każdego dnia i mam komu ponarzekać:))) Love you :)))

Ach prawiem się wzruszyła. No nic.
A z moich spraw to nic szczególnego się nie dzieje. Lekarza od spraw małżeńskich narazie odłożyłam.
Będem się starć metodami naturalnymi :))) mniej czepiania, więcej śmiechu i buziaków. Potem zobaczymy.

Zmykam do spania i jeszcze mam nadzieję, że doczytam do końca książkę, którą staram się skończyć od dwóch miesięcy. A ma, uwaga...aż 329 stron :) buhahahaha wstyd :))) buziaki

wtorek, 22 stycznia 2013

Obojętne...

Myślę sobie ostatnio, dużo sobie myślę. W nocy zdarza się uronić łzę. Ten mój M, tak nam dobrze, tak szczęśliwie, kupa śmiechu. Już dziś tylko śmiechu.
Z każdym dniem stajemy się dla siebie tylko przyjaciółmi. A może aż. A może nie wolno mi narzekać.
Czytam dużo, nie ja jedyna płaczę po nocach nad swym białym małżeństwem. Jest nas tysiące:(
Jedno mnie tylko zastanawia. Najczęściej babeczki piszą, że tej oziębłości towarzyszy ogólna niechęć, brak zainteresowania, piwo przed telewizorem itd
A u mnie, jak para zakochanych nastolatków, wszystko gra, prawie wszystko.
A może to tylko ja to tak odczuwam, tylko ja jestem tak zakochana. Może on to widzi zupełnie inaczej.
Co nie zmienia faktu, że boli jak cholera. Boli brak chęci na zmiany, na walkę o lepsze, na stanięcie oko w oko z problemem, na stwierdzenie że w ogóle jakiś problem jest. Pod tym względem czuję się mocno oszukana i mam ogromny żal, że nakazał mi żyć po swojemu, nie po naszemu.
Już to kiedyś pisałam: najgorsza jest samotność we dwoje. Strasznie boli, że nie mogę go chcieć bo mi na to nie pozwala. Co ja bym dała żeby mnie mocno objął jakiś facet i pocałował z całych sił. tak żebym tylko wiedziała, że chce. Tylko za tym tęsknię.
I co ja mam robić. Jestem z tym sama. Szukam w sobie wad, szukam co mogłabym zmienić. I myślę:
- nie gadaj ciągle do niego
- nie miej pretensji
- nie wymądrzaj się
- daj mu być mężczyzną
- dbaj o siebie...bla, bla, bla

tak dobrze, będę się starać, będę się starać z całych sił. Tak jak nauczyłam się płakać po cichu, tak nauczę się z tym żyć. Kiedy on już śpi, nawet nie wie co się dzieje. Chciałbym żeby zaproponował, żeby chciał coś zmienić. Zdecydowałam, że po pomoc udam się sama. Boję się, wstydzę ale idę. Potrzeba mi tego bo z głową już u mnie źle. Ryczę, dołuję się. Jak można tak bardzo udawać, że nie ma sprawy, że nie ma problemu. Nie rozumiem i to boli najbardziej.
Może dzięki fachowej pomocy zrozumiem.
Niesamowite ludzie mają poważne problemy, choroby, są bezsilni w ważnych sprawach a ja...porażka na całego.

piątek, 18 stycznia 2013

Piątkowo...

Tydzień za mną, badania za mną. Czekam jeszcze na na te dni i zaraz potem jadę na przegląd podwozia.
Badam się i badam a pewności nima. Cóż...

Dużo się dzieje, w pracy, na budowie, u znajomych. Decyzji do podjęcia mnóstwo.
W ciągu ostatniego roku stałam się specjalistką od elektryki, znam wszystkie rodzaje kabli, oznaczeń włączników, sposób montażu styropianu...masakra.
Ale suma sumarum to lubię, nie ma co ukrywać. Wkręcam się w plany, kombinuję, czekam na efekty.

A po wczorajszych pysznych gofrach z bitą śmietaną, wybieram się jutro na kije.
Cóż, za grzechy się płaci:)

środa, 16 stycznia 2013

Jest okej...

Dałam radę. Poszłam, przebadałam się. Wyniki idealne. Kazałam macać te kulki, no to macał wszystko wzdłuż szwu i stwierdził że to szwy.
- Żeby Panią uspokoić, dam pani skierowanie na usg.
- Panie doktorze ale ja sie boje usg, bo mi się źle kojarzy.
- To co mam nie dawać?
- A jak Pan myśli?
- I tak niedługo miałaby pani kontrolne, to dam.

No to mam, przy następnym badaniu będzie też usg. Nienawidzę.
Staram sie tym nie martwić.
Najważniejsze, że wyniki dobre. Idę spać bo po dzisiejszym psychika mi siadła. Buzi

Dzięki wszystkim za dobre słowo i czasami potrzebny opierdol:) love you

wtorek, 15 stycznia 2013

Jutro...

Miałam nie pisać bo niby twarda jestem. A potem pomyślałam, że może lepiej nic nie zmieniać.
Skoro zawsze pisałam, że jutro badania i było dobrze, to muszę jednak napisać.
No to mam jutro badania. Strach powoli narasta. Moje wszystkie argumenty o tym co se tam znowu wyczułam, które były przez ostatnie dwa tygodnie twarde, znowu blakną.

Zaczynam celebrować te chwile bo co będzie jutro o tej porze? Czy wielka radość, siła i lekkość czy sami wiecie co. Staram się usilnie zapamiętać jak to jest nie mieć raka. Jak to jest nie myśleć.
Kurwa mać jak mnie to wkurwia!!!
A wiadomości dzisiaj oglądaliście? Nie ma kasy na leczenie raka. Człowiek całe życie płaci podatki i słyszy, że nie podejmą się jego leczenia bo nie ma kasy. Okej to niech mi nie zabierają pół pensji tylko pozwolą sobie te pieniądze odkładać, a potem leczyć się prywatnie.
Kurwa mać co za kraj!!!
Przepraszam bardzo, cisną mi się te bluzgi na usta.
Ciśnie mi się coraz większy strach do głowy, zabiera miejsce racjonalnemu myśleniu.
Jeszcze tylko wieczór i będzie panika, rano wielkie wyciszenie, a potem...???

sobota, 12 stycznia 2013

Jakby coś...

Jakbym sie nie odezwała przez ponad tydzień, szukajcie mych zwłok w kinie.
Idę ogarnąć Hobbita. Boże dla mnie kino to męka, wiercę się jakbym miała robaki, stękam, patrzam na zegarek. A tu prawie 3 godziny.
Main god:)))
Nie wiem czy dam rade ale z małżem idę a on tak chciał, a ja go tak kocham no i sami wiecie:)))
Lecę, trzymajcie za mnie kciuki:)))

wtorek, 8 stycznia 2013

Nie mam czasu...

Chciałbym być tu częściej ale nie mam czasu. A jak czas sie pojawia to weny brak. Znając mnie to jednak przyjdzie niebawem gdyż muszę sie zapisać na badania kontrolne. Od dwóch dni łażę z dwoma x na lewym cycku. jak sie zmażą to dorysowuję nowe. A bo leżąc na boku wyczułam sobie taką kulkę co sie jakby wpukla pod palcem i odskakuje jak puszczę. Taka jakby niedopompowana piłeczkę. prawdopodobnie to to samo co w lipcu 2011 zaraz przed wyjazdem na wakacje. Kulka jest wyczuwalna tylko w pozycji leżącej, potem sie chowa. Wtedy lekarz powiedział mi, że to otorbiony szef. No i przypadkowo go znowu wyczułam. Więc zaznaczyłam to miejsce długopisem żeby lekarz na pewno to znalazł i powiedział mi to samo. Stresu dużego nie mam bo tłumaczę sobie, że to juz było macane plus że w cycku pa mastektomii i rekonstrukcji to raczej nic nie odrasta. I będzie gucio. Wierzę w to. Ale trauma wyczucia, te pierwsze sekundy. Nie zasłużyłysmy sobie na ten strach. Nie zasłużyłyśmy.
Poza tym cisnę, biegam, ćwiczę, chudnę!!! Muszę dać radę, do marca muszę mieć jeszcze -3kg, to będzie dla mnie wielkie święto. Walcze ze soba od kąt skończyłam chemię. Jak zrzucę jeszcze te 3 to uzbieram bardzo ładna, okrągła sumkę zrzuconych kilogramów tłuszczu. Trzymać kciuki. Za to i za tamto :)))