Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 maja 2012

Szarlotka...

Ach jak mi się chce szarlotki. To tak dla odmiany, aby odpędzić smutki i obawy. Szukałam, mam świetny przepis ale jego kaloryczność woła o pomstę do nieba. Całe ciasto ponad 4000 tyś kcal. Kto wie czym zastąpić chociaż część margaryny, cukier, mąkę??? Proszę przekazać moje pytanie Alex, ona na pewno pomoże.
Ja znam odpowiedź, że można to zastąpić warzywami i serkiem białym. Ha, jednakoż mnie to nie satysfakcjonuje.
Takie to banały się mnie dzisiaj trzymają i dobrze, świat składa się z banałów i tragedii. Oby banałów było jak najwięcej:)))
To co drogie panie, pomożecie? Pomóżcie:)))
P.S Ewelina jak czytasz to odezwij się, bo się niepokoję, że tak mnie wtedy może źle zrozumiałaś, a nie chciałabym żeby tak było. Buźka

sobota, 26 maja 2012

Myśli...

Miałam ostatnio różne przemyślenia rakowe. Rozkminiałam różne moje decyzje z tamtego czasu. Dziś większości z nich nie rozumiem.
Czemu to ukrywałam np. w pracy? Czemu chodziłam w peruce, zamiast w chustce? Czemu za wszelką cenę starałam się udowodnić, że wszystko gra?
Ja pierdziele:) nie wiem, nie mam bladego pojęcia. Dziś królowałyby piękne chustki, wszyscy by wiedzieli bo przecież mogłabym komuś, sobą zwyczajnie pomóc. No i tak to teraz mam, czasem jak zacznę myśleć, wspominać, zatracam się w tamtych wydarzeniach. 
Jednak już coraz rzadziej, coraz krócej. 2 miesiące pomiędzy badaniami stają się coraz bardziej normalne, zwykłe. Jeszcze nie doszłam do dnia bez myśleniu o tym zasrańcu, ale idę w dobrym kierunku, mam nadzieję. Czy ktoś może się poszczycić wygraną z rakiem? Ile to już lat? Piszcie. Pomóżcie uwierzyć...

niedziela, 20 maja 2012

Zakwasy...

Zakwasy, zakwasy! Przełaziłam po górach cały dzień, walczyłam ze sobą co chwilę, bo dupa ciężka.  Nie dawałam rady ale szłam bo kurwa czuję, że muszę, coś sobie udowodnić, być lepsza, zwyczajnie dać radę. Nie wiem. Ale na górze ta radość... sami wiecie:)
I szafa się nagle posprzątała i humor lepszy. I kocham te zakwasy i to, że tera chodzę jak babuleńka:)
W takich chwilach wierzę, że wszystko będzie dobrze.

Załączam tekst i link do pięknej piosenki Jacka Skubikowskiego. Kocham ją, dla mnie esencja wszystkiego. Nawet w momentach dobrych, mam skłonności do analizowania - stety, niestety:)


Sam nie wiem- śmiać się czy kląć.
Totalny spadek na dno, nadziei zero i nic.
Nie miało boleć aż tak
I łatwo zmienić swój czas,
Wczorajsze jutro na dziś.
Nie biorę prochów na sen,
Dokładnie nie wiem jak jest,
Bo każdy dzień wrasta w noc.
I głos w słuchawce jak twój,
Wyrywa słowa bez tchu,
A potem trzęsę się w noc.

Bo było nas dwoje,
A zostało nie wiem co.
Było nas dwoje,
Znów wygrało głupie zło.

Nie chodzę nigdzie prócz knajp
I jeśli myślę to tam,
Choć chyba spalił się mózg.
Nie pytam ile za sto, nie licze dymków, bo co? 
Jeżeli tamto to gruz? 
Przez mokry asfalt i deszcz 
Uciekam sam nie wiem gdzie,
By tylko dalej od spraw.
A twoje okna wciąż śpią,
A światła rażą i drwią 
I znowu czuję aż tak...

Że było nas dwoje,
A zostało nie wiem co.
Było nas dwoje,
Znów wygrało głupie zło.
Było nas dwoje na cały świat,
Dziś dwa razy trudniej prosto stać,
Ja wiem, że było nas dwoje.

wtorek, 15 maja 2012

Wszystkiego po trochu...

Porąbana jestem. Oglądam Barwy i wyję i się wzruszam, a zaraz potem się chichram. No i piszę w oczekiwaniu na M jak Musztarda.
Lubię trzasnąć sobie czasami serialik, przyznaję się.
Dobre ćpanko można by rzec z tym wyciem. Te wahania niestety bez ćpanka. 
Ale jest i dobra wiadomość Amri nam ozdrowiała Dzięki Bogu:)))) Całuję Cię Kochana:)))
Postanowiłam trzymać się teraz ładnie diety i zrzucić 5 taka do lipca. Fuck musi mi się udać.
Jestem również po przeglądzie podwozia i wszystko gra. Następne badanie za pół roku.
A za miesiąc góra, krew, markery. Czas leci, od badania do badania.
Oglądając ostatnio dokument o raku, zapytałam męża co on właściwie czuł, wiadomo kiedy.
Odpowiedział mi ze łzami w oczach, że najbardziej był wściekły, że nie może mi pomóc.
Och boże tak strasznie go kocham. Szanujmy najbliższych, oni to wszystko przeżywają bardziej niż my. Ja często byłam wredna:( Taka tarcza, chyba ochronna...

sobota, 12 maja 2012

Jeszcze raz...

Jeszcze raz ponawiam wpis, poprzedni się skasował. Jeszcze wcześniejszy nie pojawił się u większości osób. Jakaś porażka. No nic.
Tydzień minął na rozkminianiu tego co się stało. Tej śmierci, która przyszła za szybko, tak jak pisałam ostatni wpis zaraz po pogrzebie, życie jest do bani, niesprawiedliwe i długo mogłabym tak narzekać. Mam je również tylko jedno, więc może wart zacząć z niego korzystać.

Miałam dziś wziąć się za porządki, szafy, ciuchy. Co z szafy to i z serca :))) ale mi się nie chciało i tak ciągle mi się coś nie chce. Jutro, jutro, jutro, też jest dzień, oby milszy... 

wtorek, 8 maja 2012

[*] umarła sobie, po prostu...dziewczyna w chustce...

Nie ma jej już, nie cierpi, nie ma o co walczyć. Zmarła na raka wszystkiego co możliwe, zostawiła męża, córkę i wielki smutek.
Serce mi pękło gdy zobaczyłam zapłakaną córeczkę i męża. Miał w oczach tak wielki ból jakiego w życiu jeszcze nie widziałam. 
Poczucie porażki, że nie udało mu się uratować żony. Matkę, która patrzyła jak jej dziecko składane jest do grobu.
 
Pamiętam naszą ostatnią rozmowę, pokazała mi zdjęcia całej swojej rodziny, swoje. Opowiadała kto z kim i cieszyła się z tak licznej rodziny. Marzyła o powrocie do pracy, zastanawiała się czy dobrze jej będzie w zielonym. Pytała jak to było u mnie. 

Już jej nie ma. Jakie to życie kruche. Smutno mi i wściekle zarazem.
I tak sobie myślę żeby może przestać zajmować się pierdołami, zacząć żyć, dla siebie i trochę dla niej...

środa, 2 maja 2012

A takie sobie sprawy...

Umieralnia, miejsce straszne, śmierdzące, hospicjum. Tak myślałam, tak sobie wyobrażałam. Wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie tam wejść.
No więc byłam, widziałam, przepraszam. Mnóstwo silnych, pięknych i niestety samotnych osób. Znajoma bardzo daleka, a właściwie nieznajoma, umiera. Umiera w czystym, miłym, zadbanym miejscu. W miejscu mniej śmierdzącym niż mój szpital.
Poszłam z drżącymi rękoma, przerażona. Bo o czym tu rozmawiać?
- co słychać?
- nie nudno ci tu?
- jak leci czas?
- jakie plany?
- fajnie, że masz tv bo szybciej czas leci.
Jak mam zapytać kogoś kto umiera czy mu nie nudno? Czy to dobrze, że przy serialach czas się nie dłuży? a może właśnie chodzi o to żeby sie dłużył. nie wiem. 
Nabrałam powietrza i wlazłam. No i co oczywiście. Nie było problemu z rozmową. Ona jest pewna, że wróci do pracy. Siłą mogłaby obdzielić pół szpitala. Dzielna, twarda, nie do uwierzenia. Przypomniała mi mnie, jedyną twardą pośród całej, załamanej rodziny. Skąd my bierzemy tę siłę nie wiem. 
Umiera na raka, teraz to właściwie wszystkiego. Zaczęło się od piersi i od razu był już wszędzie. Skórwiel atakował od razu. Lekarze mówią o dwóch niezależnych skórwielach, o wielkim pechu. Dziewczyna młoda, córka w podstawówce. Kurwa, kurwa, kurwa.!!!
Posiedziałam, pogadałam o bzdurach, że Młynkova się rozwodzi, że pogoda ładna. Przerobiłyśmy album ze zdjęciami, barwy szczęścia, moją chorobę i pare innych. I co ? Nie wiem:(