Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 kwietnia 2011

Nie ma czego wybaczać...


Staram się zacząć nowe życie, bez strachu, bez niepewności, bez dystansu.
Ten dystans do świata ciągle nie chce odejść, nie potrafię już cieszyć się jak dziecko.
Każda beztroska chwila bombardowana jest myślą o tym co było, co może być.
Człowiek zdecydowanie nie jest niezniszczalny - kiedyś myślałam inaczej.
Jeździmy z moim mężem na rowerach, chodzimy na wycieczki. Staramy się żyć aktywnie. Strasznie fajny ten mój facet, nie wiem czy mogłabym sobie wyobrazić lepszego przyjaciela niż on. Myślę, że duża w tym jego zasługa, że udało mi się przetrwać psychicznie. Nawet te sypialniane chłody jakoś przeminęły z wiatrem.
Zrozumiałam, że ta ostatnia noc, której nie mogłam mu wybaczyć byłaby bezsensem, sztucznością, zostawiłaby złe wspomnienia. Zrozumiałam, że nic się nie zmieniło i ona wcale nie była ostatnią. Zrozumiałam - z mała pomocą. Wytłumaczył mi to swoją miłością, zachowaniem, całym sobą.
Nie mam już żalu do niego, pozostał już tylko żal do życia za to co mi zrobiło.
Czuję teraz duży respekt, trochę się go boję, co mi jeszcze przyniesie.
Na szczęście nie jestem w tym sama, choć jednak trochę samotna, bo zdrowy człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie nawet ułamka tego strachu, kiedy śmierć zajrzy w oczy...


" Mam tylko jedno skrzydło
To prawie tak jak anioł
A Ty masz skrzydło drugie
Rośnie u Twoich ramion..."
                                          [NN]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz