Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 14 sierpnia 2012

Już nie ma psiaka...

Już jej z nami nie ma. Wczoraj po pracy zabrałam ją do weterynarza, który stwierdził, że w tym momencie pies zaczyna się męczyć. Faktycznie było gorzej, szczekała do ściany i ciągle się wywracała. Jej stan pogaszał się na naszych oczach.
Miałam wrócić z pieskiem na koniec przyjmowania, wieczorem. Te ostatnie 3 godziny spędziłyśmy tuląc sie do siebie na wyrku (na które miała zakaz wstępu:))) Ona juz nie do końca wiedziała co sie dzieje, usypiała w każdej pozycji. Z milion razy wyszeptałam jej jak bardzo ją kocham i jak jej dziękuję za ten czas razem, wycałowałam, wygłaskałam. Sama wizyta u lekarza nie była już taka straszna bo psinka nie miała juz z nami prawie kontaktu, i nie zdawała sobie sprawy gdzie jest. Wzięła ostatni oddech i usnęła sobie na zawsze. Zawinęłam ją w kocyk, wsunęłam rękę i głaskałam ją i tuliłam chociaż lekarz twierdził, że juz nie żyje. Pochowaliśmy ją godzinę później...
I tak się skończyła moja wielka miłość i przyjaźń. Moja kochana znajda, miałam ją tylko 6 lat. Dałam jej dobrą starość, a ona dała mi tyle radości. Wiem, że to głupie ale ciągle myślę gdzie ona jest, czy ma wodę w misce, czy ma ułożony kocyk tak jak lubi, czy ktoś dba o to żeby pogłaskać ją za uszkiem.
To był mój pies, którym opiekowałam się z największą czułością. Od wczoraj wylałam morze łez. Dziś rano wszystkie czynności były bezsensu. Idąc do łazienki nie zauważyłam kontem oka, ze mała sobie śpi w swoim koszyku. Po chwili nie usłyszałam skrzypienia wikliny - o wstała! Nie orzyszła do mnie do łazienki powąchać, przywitać się. Nie węszyła obok misek czy nie pojawił sie w nich jakiś nowy smakołyk i nikt nie spojżał mi w oczy kiedy wychodząc zamykałam drzwi. Mimo to już do pustego przedpokoju, jak codziennie wyszeptałam: ,,zostań, papa" i cmoknełam w powietrze...
Kocham Cię malutka:)))

10 komentarzy:

  1. serce się kroi na tysiąc kawałków...
    jedenaście lat temu pożegnałam mojego przyjaciela - to niby szmat czasu, a jednak rysy na sercu nadal bolą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedactwo, Znam to uczucie utraty czworonożnego przyjaciela :(( Ukojenia tęsknoty ......psinka już nie cierpi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję wam za dobre słowo i pociechę. Cały dzień co chwilę płaczę. Wstaje i szukam psa. Patrzę na pusty kojec i wszystko mi się przypomina. Jej już nie ma. Przeraża mnie, że leży tam zakopana, ale chciałam żeby miała grób. Nie chciałam żeby była wrzucona z innymi psami do pieca jak śmieć. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam. Najchętniej pojechałabym i ją odkopała, przecież ciągle wygląda jakby spała. Pogłaskała, utuliła. To jest pewnie chore, wiem. Ale kochałam ją bezgranicznie. Najgorsze, że takie mocne pogorszenie jej stanu stało się tak nagle. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  4. najwazniejsze ze nie cierpi

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem Cię bardzo dobrze. Dokładnie sześć lat temu straciłam zwierzątko - szczurka Helmuta. Był operowany, wydawało się, że wraca do zdrowia, ale potem zaczął coraz gorzej oddychać. Walczyłam o niego wiele dni i w końcu musiałam podjąć decyzję...
    Pół roku później przygarnęłam moją sunię.

    OdpowiedzUsuń