Czekając na wyniki lawirowałam pomiędzy różnymi uczuciami, od spokoju po wielki strach. Czekałam, czekałam, całe wieki to trwało.
A dziś boli mnie głowa:) poimprezowałam ze znajomymi, poryczałam się przyjaciółce. Trochę alkoholu dało mi przyzwolenie na łzy, pozwoliło mi się pożalić, pozwoliło mi nie być tą cholerną twardzielką.
I co? I nie wiem. Ani mi lżej, ani gorzej. Po prostu nijak, wczoraj płakałam, dzisiaj nie płacze. I mam to w nosie. Od dziś daję sobie przyzwolenie na potyczki, na łzy, na nie bycie taką silną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz