Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 października 2011

Relacja z nad...

No w końcu jestem, witam, opowiadam. A więc urlopuję się troszkę od niedzieli i inwestuję w siebie:))) tak to się ładnie teraz nazywa.
Ośrodek bardzo przyjemny, dużo zajęć, z rana zaliczany nordic na plaży, potem jakiś basen, masażyk. Dużo spania, książek, seriali.
Taki relaksik. Do tego chodzimy troszkę głodne, bo karmią nas co prawda pysznie, ale dietetycznie:)) Zobaczymy co pokaże waga za dwa tygodnie. Miły taki odpoczynek, nie powiem:))) 
Ludzie też są fajni, oczywiście z małymi wyjątkami. Nie byłabym sobą gdybym trochu nie ponarzekała. Otóż mamy w grupie takiego jednego wysportowanego chudzielca, który musi być zawsze z przodu, zawsze pierwszy, zawsze najlepszy. A kiedy my ledwo zipiemy, ona bezczelnie pyta czy jutro też będzie tak łatwo. BLEEEE!!! Do chudzielców nic nie mam, ale przemądrzałych chudzielców nie toleruję:))!!! No więc my grubasy podśmichujemy się trochę i sapiemy sobie w swoim tempie dalej.
Co do cyckowej obsesji to ja już ich po prostu nie dotykam. Już pierwszego dnia macałam stwardnienie wzdłuż szwu na jednej. I wiem, że mam tam zrost i to stwardnienie od zawsze, ale właśnie teraz postanowiłam się tym zaniepokoić, więc 2 dni myślałam. Na szczęście mi już przeszło. Zauważyłam u siebie kolejny objaw schizy. Otóż mam nie dotykać, a co robię, dopada mnie myśl, że muszę podotykać, posprawdzać, poupewniać się, że jest ok. Walczę sama ze sobą żeby nie dotykać no i dotykam i znowu coś czuję, albo nie.
To moje wyczuwanie spowodowane jest tym, że one są po rekonstrukcji i tak jakby ich nie znam do końca i się boję żeby nic mi nie wróciło. Pełno w nich wybojów i zgrubień. Nie tłumaczę wam już tego bo doskonale wiecie o czym mówię. No i tak to się plecie.
Ogólnie staram się oddychać, wyciszać i myśleć o was wszystkich ciepło i jakoś napawać się optymizmem, że wszystkim nam się wszystko uda:))))))) na pewno się uda!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz