Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 października 2011

Już jestem...

Jestem, wróciłam, chcę wracać. Całe życie myślałam, że fajne wakacje to te ze znajomymi, suto zakrapiane alkoholem, pełne spontaniczności i zabawy. Dalej tak uważam:) Ale jednak nie ma to jak wakacje nastawione na samego siebie, na odpoczynek, sen, renowację zmęczonego organizmu. Było miło, wyjechałyśmy bogatsze o kilka znajomości ze starszymi, mądrymi babkami. Każda z jakimś bagażem, raz większym, raz mniejszym. Każda ze swoją historią.
A żeby było też trochę spontaniczności to powiem, że zaliczyłam nasz bałtyk;) Nie kostkami, nie łydkami. O nie!
Poszłam na maxa, w kostiumie, cała z głową, przepłynęłam w te i spowrotem.
Musiałam, obiecałam sobie już dawno, w szaleństwie, w podziękowaniu za życie;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz