Oj jakiś ten tydzień niedobry, męczący. Pracowałam i pracowałam. W między czasie żarłam jak świnia. Ćwiczyłam w myślach, nie miałam czasu z małżem pogadać. Nie było w serduchu energii, radości.
Z tyłu łba czai się jakby smutek, nie wiem tylko co go powoduje. Jakby czekał w gotowości kiedy wyleźć i mnie dobić.
W ten weekend świętujemy ślub przyjaciół, będzie głośno, pijano i tańcząco. I obiecuję sobie, że na tej fali imprezy postaram się wkroczyć w następny tydzień i wytrwać we wszystkich swoich postanowieniach, nie podpalać również. Dam rade, dam rade. Potrzebuję tylko trochę motywacji, siły i pozytywnej energii, żeby wybić tego smutasa, hen daleko. Może to jakaś jesienna deprecha się zaczyna, przesilenie.
Czy jest coś takiego jak jesienne przesilenie? Wiosenne to wiem.
podobno jest i mija :) pozdr!
OdpowiedzUsuńMiałaś za dużo pracy i za mało czasu dla siebie- minie. Mam wrażenie ,że wpadłaś w korkociąg pracocholizmu- obrzydlistwo i zmora współczesnej Polski.
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego zapiątku i uśmiechu. Wypoczywaj.Udanej imprezy.
W ten weekend, znaczy dzisiaj? Mam nadzieje ze padasz na nos ze zmeczenia od szalonego tanca!
OdpowiedzUsuńCzy zdrowa czy chora, ma sie lepsze i gorsze dni, a jesien to chyba zawsze wzbudza jakies takie emocje na krawedzi ...
Siskam moocnooo
i jak zabawa?
OdpowiedzUsuńchyba Ania ciagle leczy kaca....
OdpowiedzUsuńJak najbardziej istnieje coś takiego jak jesienne przesilenie. U mnie najczęściej objawia się grypą. Zapraszam na www.kamilakoscielniak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA żebyście wiedziały, że nadal odczuwam skutki dwudniowego picia. O bozyczku. Jaki człowiek głupi.
OdpowiedzUsuń