Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 grudnia 2011

I lżejsza staje się wędrówka, z plecakiem wciąż coraz cięższym...

Głowa boli:))) Dopadł mnie chyba najzwyklejszy kac. O matko boska miałam już nie mieć kaca. Byliśmy wczoraj u znajomych. Było miło, było normalnie, zwyczajnie. Bawiłam się jak dawno już nie (dlatego między innymi mam kaca:).
Wróciliśmy o 4 i co zamiast iść spać dopijaliśmy domowe trunki i gadaliśmy. I gadaliśmy, gadaliśmy. Tyle spraw zostało wyjaśnionych, tyle rozwianych wątpliwości. Dowiedzieliśmy się o sobie dużo ważnych rzeczy. I bez łez się nie obyło. To straszne jak ludzie żyjący razem, którzy są dobrymi przyjaciółmi, żyją jednak osobno. Ilu my rzeczy sobie nie mówimy, ile naszych zachowań błędnie odbieramy.
Szkoda, że nie chce nam się na codzień poświęcić więcej czasu żeby naprawdę siebie posłuchać, żeby zrozumieć co do siebie mówimy i czujemy.
Dobrze, że zdarzają się takie noce. Skończyliśmy przed 7 rano, padliśmy na twarz. Dziś dzień snuje się leniwie, ale szczęśliwie i lżej nam i jakoś tak bliżej do siebie nawzajem... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz