Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 czerwca 2012

Młyn, zadyma...

Ale młyn, w pracy aż się kurzy, nie wiem w co ręce włożyć. No cóż praca jak to praca, ważne że jest. Weekend ciekawy bo mamy wesele najlepszego przyjaciela mojego męża. Uwielbiam wesela, uwielbiam tańcować, wzruszać się:) Wiem jestem porąbana. Ach ale jaka mam kieckę:))) Taki lachon ze mnie jakich mało. No nic trza się wyspać. Obiecuję, że po weekendzie znajdę czas, napisze więcej.
A dziś zostawiam po sobie cudną, rokową piosenkę. Puszczam ją w aucie na ful i drę się w niebogłosy.

Mocna muza, a do tego przepiękny tekst. Proszę uprzejmie doczekać do refrenu, a najlepiej przesłuchać z dwa razy. Komuś się podoba? Jakieś opinie? Dla mnie to miód na serce. Gardło zdarte na maxa:) Całuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz