Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 czerwca 2011

Czereśnie...

Kupiłam dzisiaj pierwsze polskie czereśnie. Kocham czereśnie!!!
Kiedy dowiedziałam się o raku, jedną z moich myśli było, że może nie zjem już naszych czereśni. To niewiarygodne jakie myśli przychodzą do głowy w takim momencie. Ile pytań się kłębi i żadne z nich nie jest banalne, nawet to o czereśnie. Pytań miałam wiele. Kto będzie chodził z moim psem na długie spacery? co zniszczyć żeby nie wpadło w obce ręce? jak posegregować dokumenty żeby mąż mógł wszystko znaleźć? kto w lipcu będzie pamiętał o szczepieniu psiaka? czy zjem jeszcze czereśnie? Spaliłam również wszystkie dziewczęce pamiętniki, wiersze, listy. Nie chciałam żeby ktoś je przeczytał, wstydziłabym się.
Można powiedzieć, że to głupota, że to stawianie siebie na straconej pozycji, rezygnacja. Otóż nie!
Dopiero kiedy przygotowałam wszystko w głowie, odpowiedziałam sobie na wiele pytań, zaplanowałam jak zorganizować dom gdyby mnie zabrakło, poczułam siłę. Poczułam siłę i chęć do walki. Poczułam ogromny spokój i pełną mobilizację do pokonania tego cholerstwa.
Już nic mi nie przeszkadzało, nie nurtowały mnie pytania i całą swoją energię mogłam skierować przeciw niemu. Jedyne co miałam do zrobienia to wygrać, a spokój że gdyby się nie udało to wszystko będzie grać był bezcenny.
Wracając do początku:))) dzisiaj odpowiedziałam sobie na jedno z pytań...pyszne te czereśnie...!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz