Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 września 2011

Zima...

Zima, zima, lód i przymrozki. W domu mym nastały chłody. Nic się nie wydarzyło, tylko mi się odechciało. Odechciało mi się tego pieprzonego ,,POMIMO WSZYSTKO", weszłam w etap ,,ZA COŚ".
Nie ma już słodkiej żoneczki, która myśli, że stwarzając ciepło rodzinne, przyjaźniąc się i wspierając mężusia zmieni coś na lepsze, zostanie zauważona. KONIEC! NIE MA BATA! WKURWIŁAM SIĘ!
Czerwień ponownie wkroczyła na salony, w domu mnie prawie nie widać i nie zamierzam się tłumaczyć gdzie byłam.
Nie będę stwarzać żadnych, zasranych, cieplarnianych warunków. Nie chce mi się już, zwyczajnie nie chce. A reakcja mego Pana to brak reakcji. Rozmawiać nie potrafi, bo nie lubi, bo nie chce. Trudne tematy to nie jego specjalność. No to nie drogi Panie. Boli, ale powoli mam to już w dupie. Taka to zima:))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz