Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 listopada 2012

Normalność...

Dzisiejszy dzień całkiem miły, normalny bym powiedziała. Z rana postanowiłam zmęczyć męża 10 kilometrami, potem śniadanko. Wieczorem kolacja na mieście i kino.
Postanowiłam zabrać go na randkę. Nie dość, że chodzimy na te randki raz na ruski rok, to jeszcze zawsze on zaprasza. A co mi tam? Pomyślałam i zaprosiłam.
Taka jestem często wredna dla niego, taka byłam nie do zniesienia w trakcie choroby. No to w ten sposób chociaż trochę odkupię swoje winy nie:)))
No i taki to był normalny dzień, jak u zwykłych ludzi:)
Ach brakuje mi takich chwil, nie kina, nie kolacji a czasu w którym głowa nie buzuje od myśli, najczęściej czarnych myśli. Trafiło na mnie, nie ma co. Ale obiecałam sobie terapię no to kontynuuję, jutro robię w domu czystki, w niedzielę mały trening. Byleby się czymś zająć...

23 komentarze:

  1. jakie czystki???
    chyba złe myśli wyrzucasz? he? nie męża?

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj- zobaczysz. Przekonasz się czy działanie wyzwala lepsze samopoczucie ? Nie zrażaj się.

    Co za trening planujesz- można wiedzieć ?
    Może znowu będziesz grać ślubnemu na nerwach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ oczywiście, chodzi o śmieci. Wyrzucanie z szaf to najlepsza terapia. A trening to żaden trening. Zaciekle sie odchudzam. Wczoraj było 10 a na niedzielę planuje 15km nordicu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, bez pośpiechu, stopniowo, bo się zamordujesz.
      15 km to dużo. To ma być przyjemność ! Nie mordęga.
      Byłam u lekarza, zaordynował mi dietę. Mam zamiar coś napisać na ten temat- ciekawe- leczenie lekami i dietą indywidualnie dobraną dla każdego.
      Może wpadniesz poogladać moje szafy jak już skończysz swoje? Hm......?

      Usuń
  4. Spokojnie 15 km to 2 godzinki szybkiego marszu. To nie mordęga tylko tak brzmi:) no kończę rodzinke pl i do roboty:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby jak najwięcej było takich normalnych dni. Też czasem takie mam, że nie myślę o tym co było.
    Mi też by się przydało ruszyć tyłek (który robi się coraz większy) i zrobić jakiś trening...Ale leń ze mnie, że ho ho!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ćwicz, ćwicz puki jeszcze jesteś szczupła. Potem jest trudniej.
    Dziewuchy zadanie wykonane, w przedpokoju czeka z 20 reklamówek do wypieprzenia. A w nich: rachunki, gazety, ciuchy, szaliki, opakowania, garnek i patelnia się też trafił, buty itd, itd. Aż się lepiej oddycha.

    OdpowiedzUsuń
  7. o ja cie!!
    Wpadlabys do mnie?
    :*

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja mam cały strych... od kilku lat czeka!

    OdpowiedzUsuń
  9. a kiedy wszystko już powyrzucasz to co dalej? Jaki plan?

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe, no niestety tego sie uniknąć nie da. W ostatnią środę zakupiłam piękny sweterek. Co prawda w sklepie był dziko pomarańczowy a w domu okazał się koralowo - czerwony, ale do moich kasztanowych nowych włosów jest szał.
    Mogę wpaść na ten strych! Tylko bez płaczu, co nienoszone ponad rok dla biednych :))) co robicie dziś?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja kłócę się z mężem, a co?

    OdpowiedzUsuń
  12. A Rybeńka, czasem trzeba:))) oni niestety mają to w genach żeby nas cyklicznie wkurwiać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym wpadła pooglądać sweterek i jakąś dobrą kawusię wypić- na pogaduchy- jak tam po nordiku ? Ile kilogramów ubyło?

      Martwię się o Rybulę dlaczego ona taka narowista dzisiaj?

      Usuń
    2. no przecie widzi, że ze ślubnym się nie mogie dogadać!! ;)
      Ale postaram się jakoś ogarnąć :P

      Usuń
    3. Żeby była pełna jasność, nieporozumienie małżeńskie to przyczyna nie skutek narowistości:)

      Usuń
  13. Na kawkę wpadajcie zawsze:) ach te nasze drugie połówki, taką we mnie czasem narowistość wywołuję, że hej

    OdpowiedzUsuń