Przyszło popołudnie, zaczął się świadomy dół. Smutno mi, beczę pod nosem, cichutko, oddalam się na czytanie książki zamiast zwyczajowo ślęczeć przed tv.
Świadomy dół na maksa. Jutro badania kontrolne i wszystko jasne. zawsze tak mam nachodzi mnie mega wyciszenie, podszyte ogromnym strachem i niepewnością. Żołądek mi się ściska w znajomy sposób.
Po ostatnim aerobiku boli mnie biodro ale tylko przy pierwszych 3 krokach po długim zasiedzeniu, nie ruszaniu się. Typowy zakwas, przeciążenie. Normalnie nie boli w ogóle.
No to teraz w mojej bani od tygodnia kołatają się myśli o przerzutach do kości. I na nic rozmowa z ortopedą, że to zakwas, przeciążenie, że rak nie boli tylko przy pierwszym kroku na rozruch.
Jutro będę musiała powiedzieć o tym swojemu lekarzowi.
A jak się przejmie?
A jak będzie chciał badać dokładniej?
A jak skieruje na coś jeszcze?
Jezu jak się boję, jezu jak się modlę żeby mnie wyśmiał i powiedział, że rak tak nie boli.
Żeby było tak jak ostatnio gdy narzekałam na kolano, a on powiedział, że jeszcze nie słyszał o przerzutach do kolana.
Ależ to jest męka. Ależ to jest koszmar, ten strach jest nie do ogarnięcia.
Czy dzisiaj jest ostatni normalny dzień?
Co będzie jutro o tej porze?
Co będę myśleć?
Jutro będzie wszystko jasne, może znowu wygram los na kolejne dwa miesiące.
Nie musicie mnie pocieszać, w głębi serca wierzę, że będzie dobrze, że musi być dobrze.
Tak tylko wyrzyguję najbardziej skryte obawy, których na dzień prze nie potrafię schować...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEj, Anula. Co jest ? Było tak dobrze.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że szuflady się skończyły, ale Rybula proponowała swoje, ja swoje, a Ostra strych- do zrobienia, Nie ma problemu.
Musisz kociaku znaleźć sposób na stres, coś co sprawia ogromną przyjemność, bo stres jest gorszy od choroby, załamuje odporność.
Kiedyś wpadłam w takie błędne koło i zaczęły mnie trapić inne choroby, z którymi nie mogłam sobie poradzić przez kilka lat- dopiero teraz ktoś je zdiagnozował.
Może zatańcz walca lub przez żoładek do serca mężczyzny ?
Mąż opowiedział mi anegdotę .
Jeśli myślicie drogie Panie,że traficie przez żołądek do serca mężczyzny- to jesteście w błędzie.
Dlaczego?
No właśnie. Dlaczego?
a nie zgadne? Moj uwielbia dobre jedzenie, więc?
UsuńJesteście w błędzie
Usuń- mierzycie ciut za wysoko!
A może żęby rozśmieszyć lwa poprzerzucajmy się najśmieszniejszymi objawami, które wydawały się nam przerzutami?
OdpowiedzUsuńNo ja zaczynam gorzej widzieć, zwłaszcza na prawe oko... ( pzrrzut na mózg. Swoją drogą wiele by wyjaśniał, :D:D:D)
Czy powinnam przypomneć ile mam lat? I tak długo się trzymam bez okularów.
Moje kochane. Czyli co? to zwykły zakwas w tym biodrze?
OdpowiedzUsuńPowiem, powiem tylko poczekam na właścicielkę bloga- może zna odpowiedź ?
OdpowiedzUsuńJa lwa staram się trzymać na smyczy, oswajam, oswajam- tak, aby chodził przy nodze.
Gdzie jest właścicielka tego bloga?
Gdzie ona jest ?
Jestem, jestem :) rozumiem że biodrem się nie przejmować:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale nie panikować.
UsuńMówić lekarzowi wszystko- tak jest lepiej- eliminujemy niewiedzę
Bierzesz tamosia? Po nim bolą stawy- sprawdzone.
Mówić sobie jest dobrze- to tylko po nordiku.
Nie biorę nic. Spoko wiem, że tak trzeba mówić. Rak raczej nie boli przez dwa kroki. To wszystko przez te jutrzejsze badania. Zwykły, strachliwy dół. A co z tym żołądkiem?
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlaczego?
P.s miałam już zrakowaciałego pieprzyka, rok temu wyimaginowanego raka kręgosłupa, ostatnio guzek w pępku tak tak kto mnie przebije.:) a z tym okiem i mózgiem to Rybeńka dobre.
Może boli, bo obciążony chodzeniem z kijami.
UsuńJak zaczynałam chodzić to biodra bolały i kolana.
Pisałam Ci o tej diecie.
Opiszę tę myśl w najbliższym czasie w ogólnym zarysie oczywiście.
Myślę,że jest ona rewelacyjnym lekarstwem dla nas.
Pani doktor dobiera indywidualną dietę.
Odpowiedziałam już co z żoładkiem - patrz wyżej.
Proszę jutro zameldować co i jak, i trzymać pion.
czyli chodzi o to, czym naprawde mysli facet?
UsuńJa musze tak lopatologicznie, wiesz, te przerzuty do mozgu ;)
Czesc kochana pani Anio,to zaden przezut wymyslajacy mozdzgu.Ja po smierci brata mam pelno przezutow,prawie na kazdym organie,mimo ze nie mam zadnego raka i goza glownego,a wiec cie doskonale rozumie,twoje strachy ale to tylko strachy.Oszczedz jutro lekarzy,bitte!!!!Albo ich mecz,w moim imieniu bo niedbali o chorego 30-letniego brata.
OdpowiedzUsuńNo to tobie anonimowy powiem to co samej sobie powinnam. jesteśmy zdrowi.
OdpowiedzUsuńOk jutro trzymam pion i melduję.
W mojej wypowiedzi o lwie prosze wpisać zamiast lwa- raka. Przepraszam
OdpowiedzUsuńCałusy Lwie.
Aniu... mam to samo co miesiąc;) Tego strachu chyba nigdy się nie pozbędę. Właśnie zastanawiam się nad rezonansem całego ciała (jest u nas niezła promocja podpowiedział mi rodzinny)... I trochę się boję, bo... też już wymyśliłam sobie kilka przerzutów;) Trzymaj jutro pion!!! Buziaki:)
OdpowiedzUsuńPosikalam sie slyszac o tej promocji!! Cudne!
UsuńTrudno zachowac rownowage miedzy rozsadnym sprawdzaniem co sie dzieje w organizmie a panicznym kontrolowaniem czy nic zlego sie nie posuwa.
Ja sie ciesze, ze ciagle mam hercie w zyle co 3 tygodnie, mam w tym czasie niczym nieuzasadnione poczucie ze wszystko jest ok.
Ale przerzuty w kregoslupie tez mam. A co! boli jak cholera. Jak od lat znaczy sie ;))
Aniu,te nerwy to zrozumiałe....tylko jak potrafią wykańczać psychicznie,będzie dobrze. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńAnia, poczytaj dobrze komentarze i z nimi w glowie jutro staw czola i wracaj, i znowu sie posmiejemy!!
OdpowiedzUsuńAnula nie nerwuj się - my wszystkie jutro będziemy z Tobą myślami !!!
OdpowiedzUsuńswoją drogą po jakiego grzyba robisz badania tak często ??? wydaje mi się, że raz na pół roku w zupełności wystarczy...zamiast gryźć paznokcie ze strachu sześć razy w roku gryzłabyś tylko dwa ;)
Moje Kochane ryczeć mi się chce z radości że was mam. Ależ mamy posrane to życie a ile w tym jednak humoru, ciepła i życzliwości:))) Monia lekarz mi każe co 2 miesiące.
OdpowiedzUsuńKochane lepiej mi zdecydowanie, po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy i wtrąbieniu dwóch naleśników z przezarąbiście słodkim dżemem truskawkowym chowam czarne myśli w zakamarki łba, biorę dupę w troki i idę. Będę twarda, jestem twarda i zdrowa!!! Love You!!!
Ale się uśmiałam. Doborowe towarzystwo.
UsuńMelduj...!!!!
Rzekłabym rakowo-rozrywkowe .
UsuńAnula :*
Nie ma jak to rozrywka z rakiem w tle :D:D:D
UsuńMa nam wstydu nie przyniesc jutro!!!
A ja powiem tak-otarlam sie ostatnio o CO w Bydgoszczy, na szczescie dla mnie-skonczylo sie dla mnie dobrze. Ale zanim dostalam wynik, zaczelam odczuwac dziwne bole w jamie brzusznej.Bole te promieniowaly.Wiec w mojej glowie juz mialam przerzuty na watrobe, trzustke, nerki. Kazdego dnia cos innego, bo cos innego mnie bolalo. Wynik przyszedl dobry a moje bole okazaly sie zapaleniem miesni miedzyzebrowych po zbyt intensywnym aerobiku. Wiec chyba to normalne:)roxi
OdpowiedzUsuńPoszedł ksiądz na targ kupić coś do jedzenia, bo miał mieć w parafii wizytację biskupa i biskup miał zostać na kolację.
OdpowiedzUsuńPodszedł do gościa z rybami i mówi:
- Oj, jaka piękna, duża ryba!
Sprzedawca na to:
- Pięknego skurwiela złapałem, co?
Ksiądz się obruszył:
- Panie, ja wszystko rozumiem - piękna duża ryba, ale żeby zaraz przy księdzu takie epitety wstyd!
Sprzedawca wyjaśnia:
- Ale proszę księdza - skurwiel to jest nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa no to w porządku. Poproszę tego skurwiela. Przygotuję go na kolację z biskupem.
Przychodzi ksiądz na parafię pokazuje rybę siostrze zakonnej.
Zakonnica:
- O jaka piękna duża ryba.
A ksiądz na to:
- Ładnego skurwiela kupiłem, co?
Zakonnica:
- Ale co ksiądz - takie słownictwo?
A ksiądz wyjaśnia, że to ta ryba się nazywa skurwiel - tak jak inne, płoć czy szczupak.
- Aaaa. to rozumiem.
Ksiądz polecił zakonnicy żeby ta przygotowała skurwiela na kolację z biskupem.
Stoi zakonnica w kuchni, skrobie rybę a tu wchodzi kucharka.
- O jaka piękna duża ryba - mówi kucharka.
Siostra na to:
- Piękny skurwiel, prawda?
- Ależ co siostra? Nie poznaję! - obrusza się kucharka.
A siostra, że ta ryba się nazywa skurwiel - tak jak inne się nazywają, karp czy lin.
Siostra kazała przygotować skurwiela na kolację z biskupem. Wieczorem przyjeżdża biskup, siada przy stole z księdzem i zakonnicą. Kucharka wnosi główne danie - rybę.
Ksiądz biskup:
- Jaka piękna, duża ryba!
Na to proboszcz:
To ja tego skurwiela znalazłem i kupiłem.
Odzywa się zakonnica:
- A ja tego skurwiela skrobałam.
Na to włącza się kucharka:
- A ja tego skurwiela usmażyłam i przyrządziłam.
Ksiądz biskup uśmiechnął się, wyjął z torby litr wódki i mówi:
- K*rwa, widzę, że tu sami swoi!
He,he, he,he,he,he
UsuńReh, reh,reh- dodały żaby z półmisków
Sami swoi
Trzymaj się jutro, Aniu!
OdpowiedzUsuńOpowieści dziwnej treści pod tym postem - cud miód malina:)))
Czekam na jutrzejsze wieści:***